środa, 31 grudnia 2014

Jeszcze w lekko w świątecznym klimacie

Ponieważ jeszcze jesteśmy w samym epicentrum świąteczno-poświatecznej zakupowej gorączki postanowiłam dziś delikatnie o ten temat zahaczyć. Bo czy w ciągu całego roku jest lepszy moment do zadumy na temat  wpływu reklamy na nasze życie, od okresu przedwigilijnego czy powigilijnych wyprzedaży?
Nie bez powodu ozdoby choinkowe pojawiają się w centrach handlowych coraz szybciej.
Jeszcze nie tak dawno oburzano się na pierwsze niewinne wyglądanie, zza sklepowych regałów, mikołajowych czekoladowych główek zaraz po Święcie Zmarłych, bo przecież choinki wyrastały dopiero po magicznej wizycie bucianego Mikołaja. Pewnie, jak to na świętego przystało, podczas nocnej dostawy prezentów dla grzecznych posiadaczy czystych butów, gdzieś tam niechcący, przemycał na ubranku, czy nawet celowo, nasionka pięknie już ustrojonych choinek, które w dosłownie chwilę wyrastały na dostojne drzewka.
Ale w tym roku, już zaraz na początku listopada, wpadłam do wystrojonych, w kompletnie ubrane drzewka choinkowe, galerii handlowych. I to zdecydowanie nie była sprawka sympatycznego starszego Pana z ogromną białą brodą i w czerwonym ubraniu. Żaden przypadek.
Czyste, przemyślane, wyuczone i zaplanowane działanie marketingowe
Bo przecież każdy wie, nawet małe dzieciaczki, że reklama jest dźwignią handlu.

I tak na marginesie, chciałabym sobie pozwolić na pewna reklamową aluzję :)
Dzięki właśnie świątecznej reklamie chyba już wiem dlaczego część moich wiernych czytelniczek porzuciła Alior Bank. Bo na Boga, jaka dziewczyna z uśmiechem na ustach ma ochotę latać w firmowym uniformie po dworze , w nieporęcznym długaśnym szalu, z wielką łopatą i odśnieżać place, uliczki po to by ułatwić wzięcie pożyczki  - a co za tym idzie wyrobić swój miesięczny plan :P
Ale wracając do tematu...

Tak się jakoś stało, że i w mojej rodzinie postanowiono wykorzystywać "magię" świąt próbując dorabiać sobie na rękodziele. Takie ręcznie robione ozdoby, czy z okazji bożego narodzenia, czy przy okazji świąt wielkiej nocy mogą znajdować łatwiej nabywców. W końcu są unikatowe.
No i oczywiście, w tych przypadkach stosuje się najbardziej skuteczną formę dystrybucji czyli marketing bezpośredni.
Przecież nawet gdyby nie chciało się kupić takich gadżetów, lub przynajmniej się ich nie planowało nabyć, to dużo trudniej jest powiedzieć "nie" koleżance z pracy. W końcu w domu siedziała żeby to stworzyć, spakowała i przytaskała do pracy, w końcu cały następy rok będziemy prawdopodobnie dalej ze sobą pracować, siadać do śniadania, mijać w korytarzu, stać obok siebie na firmowych zebraniach..... no i nie można zapomnieć o tym co sobie inne/inni pomyślą, jeśli nic nie kupię.
To bardzo dobre rozwiązanie, niezwykle wydajne. Ma tylko jedną małą wadę.
Jeśli nie zmienia się drastycznie asortymentu, z roku na rok coraz trudniej znaleźć nabywców. Zresztą, nawet przy oferowaniu za każdym razem rzeczy nowych i świeżych rynek nabywców, tak czy inaczej, raczej prędzej niż później zostanie nasycony.
Bo można mieć w szafie trzydzieści sukienek i kupić trzydziestą pierwszą bez większych wyrzutów. Bo można być właścicielem osiemnastu par butów i mieć ochotę na kolejną. W końcu rok ma 365 dni  czyli najmniej dokładnie tyle okazji żeby ich użyć.
Święta natomiast to tylko dwa-trzy tygodnie w roku....ileż bałwanków, choineczek, gwiazdeczek, aniołków czy bombek można upchnąć w swoim niewielkim M a jeszcze te ozdoby cały rok trzeba gdzieś upchnąć w szafach....
Więc trzeba poszerzać rynki zbytu.
Jak to zrobić przy minimalnym wysiłku i nakładzie?
Media społecznościowe.
Można zakładać facebook'owe konta "nienawidzę reklamy ME" "jedno zdjęcie Lindy" "wszystko mnie wkurwia" to czemu nie założyć konta "ozdoby świąteczne" czy "bałwanki na Boże Narodzenie".
Lekko łatwo i przyjemnie. A jak konto założone, wystarczy tylko wrzucić kilka dobrych fotek dodać fajny, zachęcający do kupna komentarz. I to cała filozofia.
Tyle. Właśnie. Niewiele.
A jednak.....
Żeby zrobić ciekawy opis trzeba mieć najpierw na niego pomysł, pomysł który potem trzeba ubrać jeszcze w słowa. A to wymaga zaangażowania, wymaga czasu. Przecież gdyby to było takie proste i nieczasochłonne firmy reklamowo-marketingowe niemiałby racji bytu.
Potrzebne jest też dobre zdjęcie.
Bo samo zdjęcie nie problem zrobić w dzisiejszych czasach. Są aparaty, kamery, smartfony, telefony. Przecież zalewają nas właściwie takie zdjęcia umieszczane w internecie.
Fajne zdjęcie to coś więcej niż zwykła fotka czy niedbałe selfie z rączki. Żeby zrobić fajne zdjęcie potrzeba czegoś więcej niż tylko sprzętu fotografującego.

Bo oczywiście można tak:

 
 
 
Tylko czy taka "reklama" zachęca kogokolwiek do zakupu?
Może i poszło szybko, ale czy naprawdę zachęcająco?
Czy te zdjęcia proszą się o zakup?
W końcu przecież powinny - chęć posiadania przekłada się bezpośrednio na zarobioną kasę.
 
A przecież można było tak:
 



 

 
Ten sam produkt. Tylko ujęcie jakieś trochę inne.
Oczywiście wymagało to znalezienia odpowiedniego obrusa, kilku świątecznych ozdób, najkorzystniejszego ich ułożenia, odpowiedniego doświetlenia.....
Tak około trzy godziny pracy......
Można powiedzieć, że niepotrzebny burdel, niepotrzebne zamieszanie, niepotrzebna strata czasu....
 
Ja jednak wolę myśleć, że jeśli już coś się robi, szczególnie jeśli może to pociągać za sobą osobiste finansowe profity, warto włożyć w to odrobinę serca.
Nie cierpię odwalania popeliny. Jak się już za coś bierzesz to rób to w stu procentach.
Jeśli się do czegoś zobowiązujesz, to poświęć temu swój niezwykle cenny czas i się zaangażuj.
 
A tak przy okazji to również dowód na to, że nie ma niefotogenicznych kobiet. Po prostu czasem to wina braku zaangażowania, braku pomysł  lub zbyt mało poświęconego nam czasu przez fotografującego.
Moim skromnym zdaniem oczywiście :P
 

3 komentarze:

  1. Prawda! Inaczej każde cyknięte zdjęcie to by było cudo, a ileż bylejakich zdjęć widziałam u znajomych z wyjazdów i innych okazji. A wystarczy trochę jak już nie artystycznego oka (chociaż to jak wiadomo czyni cuda!) to chociaż trochę starania i już robi się ładniej, ciekawiej.. Jak ktoś powiedział fotografujących są miliony zupełnie jak żołnierzy, ale tylko kilku generałów:) Zdecydowanie Ciebie zaliczam do kadry oficerskiej, a o sobie lubię myśleć jako starszym szeregowcu :))
    Pomogłaś z tym marketingiem w praktyce?? Ag

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie powiedziane z tymi żołnierzami.... i jak trafnie :)
      Ja musiałam dziesięć akapitów, a innym wystarczy jedno zdanie :)

      Co do skuteczności tej formy marketingu - nie mam zielonego pojęcia. Wiem że fotki trafiły na FB, tylko też chyba nieumiejętne, bo zamiast zarzucać użytkowników codziennie nową fotką, budując klimat i nastrój świąt, pogłębiając potrzebę świątecznych zakupów trafiły jeszcze w listopadzie, hurtem na jeden wpis. I na pewno nie były odświeżane.
      Nie wiem czy wrzucono to również na allegro, ale podejrzewam że ta droga dystrybucji była zbyt absorbująca więc jej nawet nie próbowano.

      CO do starszego szeregowca - zdecydowanie za skromnie - dodaj sobie kilka beleczek ;D

      Usuń
    2. Z tą reklamą Alior Banku to trafiłaś, bo świeta tuż tuż a ja miałbym latać z łopatą ha ha:) uwielbiam te twoje wpisy DG

      Usuń