Chyba mogę pochwalić się że zaliczyłam Grey'a.
Oczywiście zdecydowanie wolałabym napisać że to Grey zaliczył mnie, bo to i dużo większa przyjemność by była i gwarancja satysfakcji, praktyczna wiedza a temat zatyczek analnych i innych przyjemnościowych gadżetów, a kto wie, może nawet zakończyłoby się jakimś skromniutkim audi przed domem....
Wszystkiego wszakże mieć nie można, a że moim wszystkim jest Grey więc zostaje mi tylko zaliczać jego. Zdecydowanie zrobię to jeszcze parokrotnie chociażby przy kolejnych częściach ale i wrócę do części pierwszej, gdyż jakoś tak obejrzałam ją bardzo powierzchownie i bez żadnego skupienia.
Od razu spieszę tłumaczyć że to nie ja byłam tą osobą ze środkowych foteli którą sceny erotyczne za bardzo poniosły na sali kinowej. Owszem, w trakcie seansu mą głowę zajmowały inne myśli bynajmniej jednak z masturbacją niezwiązane.
Jednak ze względu na fakt iż nie wszystkie czytelniczki z dziełem miały okazję się już zaznajomić, a i moja wiedza jest, jak na ten temat, jednak zbyt powierzchowna, informuję oficjalnie że spamu dziś nie będzie....
A że nie będzie, to postanowiłam zejść z dużego formatu na ten mniejszy i bardziej ogółowi dostępny.
I to jak inteligentnie i błyskotliwie, że niby taka elokwentna, że oczytana, że złotousta ;)
W takim razie słuchajcie dalej....
To jeśli nie szaleństwo wokół pana Christiana G. to może wokół Pana Zbigniewa R.
Bliższy sercu z racji wykonywanego zawodu, bliższy sercu z racji kraju pochodzenia, bliższy sercu z racji majsterkowania przy dokładnie tym narządzie. A w końcu film równie dochodowy - uwzględniając oczywiście polskie realia. No i ile orłów zagarnął.
Tylko jest mały, malutki, tyci problem. Nie obejrzałam "Bogowie".
Ale obejrzałam za to Orły.
Nie dla samych orłów a raczej kreacji jakie miały się tam pojawić i mnie olśnić, jednak nie ważne pobudki, ważny efekt. A ten mnie nie powalił, oj nie. O kreacjach nie ma co wspominać a i zasłonę milczenia przydałoby się spuścić na tegoroczny festiwal a szczególnie na prowadzącą. Nie mam nic osobistego do pani Grażyny Torbickiej. Na pewno kocha kino, na pewno ma na jego temat ogromną wiedzę, na pewno sama jest bardzo mądra, inteligentna, błyskotliwa, światowa i mogłabym tak wymieniać i wymieniać, ale na pewno nie ma zacięcia komediowego. Po co więc ktoś na siłę próbował wciskać ją w ten żałowania godny scenariusz.
To że starszy brat, choć przy Oskarach nasze orzełki wyglądają bardziej jak ich bękarckie dalekie kuzynostwo, od jakiegoś czasu idzie konsekwentnie w kierunku show w show z zamawianiem pizzy, rozdawaniem lego'wych statuetek czy gwiazdorskich selfie, nie musi przecież oznaczać że i my mamy iść tą drogą. Na Boga, nie wszystko co amerykańskie (z wyjątkiem McDonalds) musi być dobre. Nie każdy ich obierany kierunek musi od razu być kierunkiem oświeconym!.
A nawet jeśli naprawdę uważamy że sami nie jesteśmy w stanie nic rozsądnego i dobrego wymyśleć to postawcie na Stuhra który posiada w sobie spory komediowy pierwiastek, który jest w stanie udźwignąć galę w tej konwencji, który udowodnił to niejednokrotnie. Nie każcie posągowej Torbickiej robić z siebie kiszonego ogóra. No nic na siłę!
Zresztą, czego ja wymagam skoro gwiazdą numer jeden festiwalu Polskiej Akademii Filmowej jest celebrytka pełną gębą "prezesowa" Agnieszka Szulim.
Pinda, która swoja karierę oparła na głośnym sformułowaniu, podobno głębokiego przekonania, że takową pindą siedzącą obok kwiatka nie chce być nigdy, oraz jasnych i równie głośnych deklaracji powiększenia biustu ze skromnego A na wydatne C rzekomo dla męża, którego niedługo potem już nierzekomo zostawiła.
I co osiągnęła buntowniczka z wielkimi aspiracjami, fajterka, wojowniczka, współczesna Joanna d'Arc stająca w pojedynkę przeciwko systemowi i wielkiej telewizyjnej korporacji?
Osobiście i dla siebie chyba nie najgorzej. Trzy własne programy w konkurencyjnej stacji, zapewne za większe pieniądze.
"Na językach", które szumnie miało miażdżyć nadęty, sztuczny, głupi i pusty świat polskiego szołbiznesiku. No tak, tylko jak miażdżyć psiapsiółki stojące koło niej na ściankach i otwarciach kolejnych sklepików w galeriach handlowych, jak miażdżyć koleżanki które za chwilę jako ekspertki mają się wypowiadać w jej kolejnych autorskich programach..... No to zajęła się pinda historią konta facebook'owego dla psa Pikusia, które na potrzebę programu (a w praniu okazało się że można go wykorzystać i w innych) założono. Dla wypełnienia czasu antenowego wprowadziła stały element przeglądania torebek podarunkowych dla ściankowych bywalców - jakieś trzy-cztery minuty programu z głowy, czytanie hejcików przez zapraszane "gwiazdy" na swój temat (i znów wracamy do wykluczającego się paradoksu założeń na językach). Od czasu do czasu można przygotować jakiś psalm pochwalny na temat cudownej i błyskotliwej kariery Anny Lewandowskiej, która wszystko zawdzięcza tylko i wyłącznie własnej, ciężkiej pracy a ślub z cenionym w środowisku piłkarzem, dziesiątki ślubnych i poślubnych sesji w kolorowych gazetach z ukochanym tylko jej przeszkadzał i rzucał kłody pod nogi. I co się dziwić, w końcu taką psiapsiółę mieć warto.
Bardzo podobne w formacie są "Tajemnice show biznesu" prowadzone nawet z tymi samymi współpracownikami, choć pewnie powinnam powiedzieć pracownikami. Te same tematy, ten sam Pikuś, te same psalmy, jedynie tym razem siedzi na tle greenscreen'a a nie przy stole z koleżankami i kolegami no i nie ma żarełka z podarunkowych toreb za "bywanie" i "przybycie".
Jest jeszcze "Stylowy magazyn" - w końcu coś skrojone na panią "Prezesową" - czytaj: ukochaną ostatnio bardzo znanego jako producent (film Bogowie), a wcześniej jako syn milionera - pana Staraka Juniora.
I tu pinda nie siedzi obok kwiatka, a obok Pikusia w gustownie urządzonym na styl loftowy studiu z jasnymi mebelkami, pięknie wyglądającymi kanapami. Przynajmniej następna generacja pustogłowych żon/narzeczonych/ kochanek/sympatii wschodzących gwiazd footbool'u, znanych i kochanych gwiazd telewizji może czerpać inspiracje przy urządzaniu wspólnych gwiazdeczek, i zaimponować kochanym samodzielnością, smakiem, stylem, wiedzą z zakresu urządzania wnętrz no i oszczędnością. Choć tu, po zakończeniu kręcenia "Czasu Honoru", bo tak na marginesie, ileż lat można kręcić obrazki Warszawy w czasie II wojny światowej - i tak trwało to kilkakrotnie dłużej niż sama okupacja hitlerowców, stałe pensyjki wielu rozbłyskających męskich gwiazd się zakończyły więc taka zaradna oszczędność może być jak najbardziej na miejscua nawet porządana.
Bo poza ładnie i ze smakiem urządzonym studiu, program jakoś nie wnosi wiele.
Coprawda na potrzeby tego wpisu obejrzałam tylko dwa odcinki, ale one w zupełności wystarczyły mi na wyrobienie sobie zdania na ten temat. Pustka, nijakość, miernota. No i oczywiście celebryci w roli ekspertów. Bo przecież kto wie więcej na temat wychowania dzieci w roli mężczyzny i ojca niż Piotr Szwedes czy Rafał Cieszyński. Co do tego drugiego, to sama pierwsza zadałabym sobie od razu pytanie a kim że jest ten Cieszyński. I mimo wielkiej sympatii do tego pierwszego za "Młode wilki" zapytuję co zrobili w swoich życiach owi panowie że znaleźć się na tych kanapach. Co my wiemy o ich życiu osobisto rodzinnym, żeby dać im mandat wypowiadania się na temat rodzicielstwa i tacieżyństwa? Zresztą ta plaga "eksperckich" gwiazd i celebrytów robi się nieznośna i nie do opanowania. Mucha: ekspert od obsranych pieluch na stole w restauracji, ekspert od wywalania cyca na środku centrum handlowego, ekspert od paradowania na golasa po mieszkaniu, ekspert od ozdabiania kocyków; Cichopek: ekspert od zdrowego odżywiania, ekspert od ćwiczeń, ekspert brafitterka, wreszcie ekspert od bycia sexi; Ślotała dopiero w trzecim miesiącu ciąży ale już ekspert-matka. Felicjańska - ekspertka od wychodzenia z nałogów i długów. Niestety mogłabym tak wymieniać i wymieniać........ No na Boga!!!!
Z drugiej jednak strony - co się dziwić gwiazdeczkom, celebrytom i ściankolubcom. Obecna sytuacja jest dla nich coraz trudniejsza. Kanały telewizyjne mnożą się jak grzyby po deszczu, trzeba w nich przecież coś wyświetlać a gwiazdorski angaż do najmniejszych nie należy. To powstały "trudne sprawy" "dlaczego ja" "ukryta prawda" "sekrety sąsiadów", "weselne gorączki" "zdrady" "tylko ja" "pamiętniki z wakacji" i tony temu podobnego chłamu, z aktorami naturszczykami. Człowiek zwykły też ambicje ma, aspiracje do bycia sławnym, parcie na szkło i ścianki, chęć do bycia rozpoznawalnym. No to się zgłaszają. Role niestety recytują jak przedszkolak na akademii z okazji dnia babci, ale oglądalność jest. I to jaka. Bo problemy w nich poruszane są bliskie szaraczkowi po drugiej stornie ekranu. Jest mowa o wrednych teściowych, o tym że nie starcza do pierwszego, że mąż z koleżanką z pracy, że córka za pieniądze z klientami, że szwagier kasę pożyczył i się ulotnił. Programy się prawie same kręcą, nturszczyki występują, a rynek pracy dla Szwedesa, Cieszyńskiego czy innych mu podobnych zaczyna się kurczyć. No to też się przebranżawiają idąc w eksperckim kierunku. Pieniądz nie śmierdzi, a można się jeszcze przy okazji przypomnieć widowni, reżyserom, scenarzystom.
I tak telewizja polska schodzi na psy, a raczej zaczyna się zmieniać w szambo. I to na tyle specyficzne gdzie to całe gówno idzie jeszcze dalej, na dno.
Bo jeszcze chciałam na deser zostawić sobie kanały informacyjne. To co jeszcze w telewizji oglądam, choć też nie wiem jak długo.
I tu widać jak na dłoni tendencję do pączkowania. Było TVN24, doszedł biznes i świat, był Polsat news mamy teraz news2. Po co? Świat się przecież nie zwiększa, nie dochodzą wiadomości z innych planet. Ilość wydarzeń nie powinna nieproporcjonalnie wzrastać. Będzie wybuch na platformie wiertniczej, wulkan się obudzi, zamach terrorystyczny? Na to czas antenowy się zawsze znajdzie. Najwyżej trzeba będzie zrezygnować z news'a jak poseł wpieprza sałatkę na sali obrad, lub czegoś równie istotnego dla losów polskiej gospodarki czy polskiego ustawodawstwa. No tak, tylko o czym ja mówię....
W Polsce, też dzięki telewizji, praca polityka zdecydowanie przeobraziła się w celebryctwo i bywanie w mediach. To Lis na żywo, to kropka nad i, fakty po faktach, rozmowa, rozmowa dnia, kawa na ławę, piaskiem po oczach, wstajesz i wiesz, świat się kręci... itd. itp.
Niedawno jedna z pań posłanek takie sobie telewizyjne jednodniowe tour zrobiła że zaliczyła tvp, potem poleciała do tvn żeby zakończyć dzień na fotelu u Lisa. W tej samej nowej skórzanej kurtce tylko bluzki pod spodem i korale zmieniała. Za to jej przeciwniczka z opozycji, tego samego dnia, spotkała się z nią zarówno w "faktach po faktach" jak i w "co z tą polską" ale poszła o krok dalej bo nie dość że całą garderobę zmieniła to jeszcze drastycznie uczesanie. Nieprawdopodobne.
A słyszy się, bez względu na kolor bluzki, uczesanie, obecność krawata czy nie, te same paplaniny. Ten sam bełkot bez względu na zadawane pytane i temat rozmowy. I te same gęby tydzień w tydzień, miesiąc za miesiącem. Ba, już nawet z kolorowych gazet wystają....
A ciągła emigracja młodych? ujemny przyrost naturalny? rosnące bezrobocie? coraz gorsze warunki dla zatrudnionych? służba zdrowia? programy naprawcze dla kulejąco-upadających spółek skarbu państwa? wstydliwe pozycje w samym ogonie we wszystkich poważnych rankingach ułatwiających życie ludziom, podatnikom krajów nie tylko unii europejskiej ale i świata.
Eeeeeeee......
Kto by się tym przejmował. Jest popyt na tyrady pseudo elokwentnych wypowiedzi nowo powstałego gatunku polibrytów i polibrytek (politycznych celebrytów) w telewizji informacyjnej? to się pchają. Darmowa reklama, darmowa promocja, darmowa kampania wyborcza.
A telewizja promuje, zaprasza, reklamuje.
W końcu nie dość ze łatwiej to jeszcze jak tanio zaprosić bandę polibrytek i polibrytów żeby sobie skakali do oczu, bardziej czy mniej kulturalnie ale za to przez dwadzieścia minut, czterdzieści, a możne nawet godzinę. I biznes się kręci. Gówniany w szambie, ale się kręci.
Miłego oglądania.
Rozwaliła mnie ta puenta :)) !! Zaczęłam czytać z błyskiem zainteresowania w oku, bo tematy filmowe są bliskie memu sercu, ale okazało się, że przypomniałaś mi dlaczego nie oglądam telewizji :) Właśnie DLATEGO. Do tego stopnia, że musiałam wygooglować kto to Szulim ;P No dramat to jest co teraz emitują w tv ...
OdpowiedzUsuńA wracając do filmów, idziemy w niedzielę na Kopciuszka z napisami :)?ag
:) mówisz że Kopciuszek? pomysł dobry - jutro oddzwonię bo dziś za późno się zorientowałam :D
OdpowiedzUsuń