Kiedy znajdujemy tego jednego jedynego latają motyle, bez względu na porę roku kwiaty pachną intensywniej, zakwitają pąki na drzewach, ptaki ćwierkają jakoś tak bardziej melodyjnie, ekspedientki w sklepie nie wiedząc dlaczego zaczynają się do ciebie częściej uśmiechać. Nawet sygnalizacja świetlna zaczyna ci sprzyjać bo dałabyś głowę że częściej niż zwykle masz zielone światło.
A ON ....
Cudo. Mądry, inteligentny, błyskotliwy, dowcipny, zabawny, męski, delikatny, odpowiedzialny, dojrzały, dowcipny, filuterny, zawadiacki, temperamentny, wyważony, ostoja spokoju, mistrz ciętej riposty, romantyczny książe, dusza towarzystwa. Itd., itp.
Cudo. Mądry, inteligentny, błyskotliwy, dowcipny, zabawny, męski, delikatny, odpowiedzialny, dojrzały, dowcipny, filuterny, zawadiacki, temperamentny, wyważony, ostoja spokoju, mistrz ciętej riposty, romantyczny książe, dusza towarzystwa. Itd., itp.
I mogłabym tak godzinami o tym światełku w oczach, rozbrajającym uśmiechu, dołeczku w lewym policzku tudzież brodzie, tym słodkim marszczeniu noska gdy jest zakłopotany, sarnich oczach gdy coś przeskrobie. Oj mogłabym.
To wszystko i każde z osobna warte jest po tysiąckroć grzechu.
Toteż się grzeszy. A już szczególnie w pierwszej fazie znajomości :)
Czasem tylko ta jego siostrzyczka wkurzy głupim tekstem jak się ją tam raz w miesiącu zobaczy. Zdarza się że niedoszła teściowa podniesie ciśnienie, bo to trzeba ją zawieść do lekarza, to pojechać wymienić telefon na nowszy model, to zawieść na zakupy, to umówić do dentysty.
Na szczęście potem Bączek, Kochanie, Koteczek, Misiaczek, Skarb, Słoneczko czy Żuczek będzie nam wynagradzał nasze trudy i poświęcenie. Z nawiązką a bywa to całkiem przyjemnie.
Bo tak to dziwnie się składa, że ON również może posiadać rodzinę.
Powiem więcej, to może być nawet fajna rodzina. Zabawna, przyjazna, pomocna, towarzyska, taka swoja. Można także niestety trafić jak kulą w płot. I w zasadzie nie ma tu żadnego wzoru, żadnego schematu. Czysta rosyjska ruletka.
Jednak z ręką na sercu, czy znajdzie się ktoś, kto kiedykolwiek przy wyborze ukochanego kierował się jego rodziną? Czy jest ktokolwiek, kto choć przez chwilę zastanawiał się w jaką rodzinę wchodzi?
Nie sądzę.
A przecież to nikt inny jak właśnie my sami, z własnej nieprzymuszonej woli, na całe życie, mówiąc "tak" w kościele, nie tylko zobowiązujemy się kochać i nie opuszczać aż do śmierci ukochanego ale również do śmierci wiążemy się z jego rodziną. Na dobre i złe, w doli i niedoli , w bogactwie i biedzie. Z jego rodzina będziemy łamać się opłatkiem, z jego rodziną dzielić wielkanocnym jajem, to z nimi będziemy świętować każde urodziny, imieniny, święta naszych dzieci. Takie trochę dożywocie.
I znów wracamy do fajności. Jeśli niebo nam sprzyja, nie jest źle. Zabawni lub zabawowi, towarzyscy, pomocni i wspierający teściowie, szwagrowie czy bratowe to całkiem znośna sytuacja. Zawsze udane rodzinne spędy okolicznościowe, awaryjna baza wypadowa na podrzucenie dzieciaków, w skrajnych przypadkach idealne towarzystwo na wakacje.
Tylko że to brzmi trochę jak utopia, bajka dla siedmioletnich, niepozbawionych jeszcze złudzeń dziewczynek wierzących naiwnie w królewny, królewiczów i przecudnych teściów.
Życie może być bardziej okrutne.
Oczywiście jest to tylko i wyłącznie nasza wina. Widziały gały co brały, trzeba było myśleć rozumem, a nie podejmować najważniejsze życiowe decyzje na podstawie odruchów serca, czy co gorsza miłosnych uniesień.
Kobieta godzinami potrafi zastanawiać się nad zakupem butów czy torebki, a decyzję o partnerze i ślubie podejmuje czasem w minutę. Kompletny brak logiki o konsekwencji nie wspomnę.
Bo niby jak tu porzucić ukochanego, to cud stworzenie, ten dar od Boga, z powodu wrednej przyszłej teściowej. Teściową wystarczy tolerować, a już Kochanie dyskomfort obcowania z babsztylem zrekompensuje. Wielokrotnie. A jak się będzie stawiał - są i na to sposoby. Kilka cichych dni, płomienna awanturka, choćby foch nawet.
Spawa rozwiązana.
Nie do końca mogę się z tym zgodzić, no nie do końca.
Czy którakolwiek z zakochanych panien, choć przez chwileczkę zastanowiła się nad tym że ta jej pozornie osobista, niezależna i samodzielna decyzja o wyborze partnera jest totalitarnym i dyktatorskim narzucaniem swojej woli całej własnej najbliższej rodzinie i jej podporządkowanie? No właśnie, zaskoczone?
Wam trudny i poświęcenie związanie z obcowaniem z nabytą rodziną zrekompensuje Żabcia, wasze flustracje, wkurzenie czy rozczarowanie rodziną będzie zmuszona wysłuchać i ułagodzić Żabcia a co z bratem, siostrą, mamą, tatą?
Tak daleko odpowiedzialność Żabci już nie sięga.....
Mało tego czasem i Żabcia może być ich źródłem.
Zagmatwane? Dam przykład. Osobisty i nie tak odległy.
Święta Bożego Narodzenia. W kuchni tłok, zamieszanie, niezwykła nerwówka bo i kolacja wigilijna na 16 osób to nie lada wyzwanie, na dodatek przygotowywana na konkretną godzinę (wymuszenie przez obowiązki alimentacyjno-rozwodowe), głowa rodu gdzieś się ulotniła z butelką procentów, choinka nieubrana (jest to męski obowiązek), dzieciaki znudzone i pozostawione same sobie snują się pod nogami robiąc dodatkowe zamieszanie i harmider. Nieciekawy obrazek. Atmosfera tak naładowana ujemnymi ładunkami że tylko czekać wyładowań "atmosferycznych". I w tym wszystkim ON, nabytek, niezależna, samodzielna i suwerenna decyzja córki o wyborze ukochanego. Jak długi leży rozwalony na kanapie i gra w gierki na telefonie. Szczęśliwie dla mnie, byłam w tym uprzywilejowanym położeniu że wystarczyło zabrać tyłek i wyjść. Zrobiłam to. Ale sama nawet myśl, że moja siostra mogłaby mnie też tak urządzić i obciążyć takim przyjemniaczkiem na resztę moich rodzinnych świąt potrafi skutecznie podnieść ciśnienie.
Mnożąc to jeszcze o spotkania sylwestrowo-noworoczne, wszelkie kościelne, czasem i nawet państwowe święta, chrzciny, komunie, bierzmowania, wszelkie imieniny, urodziny, spontaniczne grille. Aż włos się na rękach jeży.
Jak bezpodstawnym i oderwanym od życia i jego realiów jest argument zakochanych którzy na słowo krytyki ukochanego słusznej czy mniej słusznej, bez względu na to czy to rodzina, znajomi, przyjaciel czy wróg, obrusza się i z upartością osła twierdzi ze to jej/jego życie i nikt nie ma prawa się w nie wtrącać.
Kochanie, pobudka, niespodzianka, to życie całych dwóch rodzin z pełnym inwentarzem. A twoja decyzja jest nie tylko decyzją autokraty, despoty i dyktatora ale i wyrokiem skazującym na dożywicie bez prawa do warunkowego skrócenia kary za dobre sprawowanie.
Powiem więcej, to może być nawet fajna rodzina. Zabawna, przyjazna, pomocna, towarzyska, taka swoja. Można także niestety trafić jak kulą w płot. I w zasadzie nie ma tu żadnego wzoru, żadnego schematu. Czysta rosyjska ruletka.
Jednak z ręką na sercu, czy znajdzie się ktoś, kto kiedykolwiek przy wyborze ukochanego kierował się jego rodziną? Czy jest ktokolwiek, kto choć przez chwilę zastanawiał się w jaką rodzinę wchodzi?
Nie sądzę.
A przecież to nikt inny jak właśnie my sami, z własnej nieprzymuszonej woli, na całe życie, mówiąc "tak" w kościele, nie tylko zobowiązujemy się kochać i nie opuszczać aż do śmierci ukochanego ale również do śmierci wiążemy się z jego rodziną. Na dobre i złe, w doli i niedoli , w bogactwie i biedzie. Z jego rodzina będziemy łamać się opłatkiem, z jego rodziną dzielić wielkanocnym jajem, to z nimi będziemy świętować każde urodziny, imieniny, święta naszych dzieci. Takie trochę dożywocie.
I znów wracamy do fajności. Jeśli niebo nam sprzyja, nie jest źle. Zabawni lub zabawowi, towarzyscy, pomocni i wspierający teściowie, szwagrowie czy bratowe to całkiem znośna sytuacja. Zawsze udane rodzinne spędy okolicznościowe, awaryjna baza wypadowa na podrzucenie dzieciaków, w skrajnych przypadkach idealne towarzystwo na wakacje.
Tylko że to brzmi trochę jak utopia, bajka dla siedmioletnich, niepozbawionych jeszcze złudzeń dziewczynek wierzących naiwnie w królewny, królewiczów i przecudnych teściów.
Życie może być bardziej okrutne.
Oczywiście jest to tylko i wyłącznie nasza wina. Widziały gały co brały, trzeba było myśleć rozumem, a nie podejmować najważniejsze życiowe decyzje na podstawie odruchów serca, czy co gorsza miłosnych uniesień.
Kobieta godzinami potrafi zastanawiać się nad zakupem butów czy torebki, a decyzję o partnerze i ślubie podejmuje czasem w minutę. Kompletny brak logiki o konsekwencji nie wspomnę.
Bo niby jak tu porzucić ukochanego, to cud stworzenie, ten dar od Boga, z powodu wrednej przyszłej teściowej. Teściową wystarczy tolerować, a już Kochanie dyskomfort obcowania z babsztylem zrekompensuje. Wielokrotnie. A jak się będzie stawiał - są i na to sposoby. Kilka cichych dni, płomienna awanturka, choćby foch nawet.
Spawa rozwiązana.
Nie do końca mogę się z tym zgodzić, no nie do końca.
Czy którakolwiek z zakochanych panien, choć przez chwileczkę zastanowiła się nad tym że ta jej pozornie osobista, niezależna i samodzielna decyzja o wyborze partnera jest totalitarnym i dyktatorskim narzucaniem swojej woli całej własnej najbliższej rodzinie i jej podporządkowanie? No właśnie, zaskoczone?
Wam trudny i poświęcenie związanie z obcowaniem z nabytą rodziną zrekompensuje Żabcia, wasze flustracje, wkurzenie czy rozczarowanie rodziną będzie zmuszona wysłuchać i ułagodzić Żabcia a co z bratem, siostrą, mamą, tatą?
Tak daleko odpowiedzialność Żabci już nie sięga.....
Mało tego czasem i Żabcia może być ich źródłem.
Zagmatwane? Dam przykład. Osobisty i nie tak odległy.
Święta Bożego Narodzenia. W kuchni tłok, zamieszanie, niezwykła nerwówka bo i kolacja wigilijna na 16 osób to nie lada wyzwanie, na dodatek przygotowywana na konkretną godzinę (wymuszenie przez obowiązki alimentacyjno-rozwodowe), głowa rodu gdzieś się ulotniła z butelką procentów, choinka nieubrana (jest to męski obowiązek), dzieciaki znudzone i pozostawione same sobie snują się pod nogami robiąc dodatkowe zamieszanie i harmider. Nieciekawy obrazek. Atmosfera tak naładowana ujemnymi ładunkami że tylko czekać wyładowań "atmosferycznych". I w tym wszystkim ON, nabytek, niezależna, samodzielna i suwerenna decyzja córki o wyborze ukochanego. Jak długi leży rozwalony na kanapie i gra w gierki na telefonie. Szczęśliwie dla mnie, byłam w tym uprzywilejowanym położeniu że wystarczyło zabrać tyłek i wyjść. Zrobiłam to. Ale sama nawet myśl, że moja siostra mogłaby mnie też tak urządzić i obciążyć takim przyjemniaczkiem na resztę moich rodzinnych świąt potrafi skutecznie podnieść ciśnienie.
Mnożąc to jeszcze o spotkania sylwestrowo-noworoczne, wszelkie kościelne, czasem i nawet państwowe święta, chrzciny, komunie, bierzmowania, wszelkie imieniny, urodziny, spontaniczne grille. Aż włos się na rękach jeży.
Jak bezpodstawnym i oderwanym od życia i jego realiów jest argument zakochanych którzy na słowo krytyki ukochanego słusznej czy mniej słusznej, bez względu na to czy to rodzina, znajomi, przyjaciel czy wróg, obrusza się i z upartością osła twierdzi ze to jej/jego życie i nikt nie ma prawa się w nie wtrącać.
Kochanie, pobudka, niespodzianka, to życie całych dwóch rodzin z pełnym inwentarzem. A twoja decyzja jest nie tylko decyzją autokraty, despoty i dyktatora ale i wyrokiem skazującym na dożywicie bez prawa do warunkowego skrócenia kary za dobre sprawowanie.