Nie chodzi mi oczywiście o zażywanie drobnego malutkiego czegoś, co od wczoraj jakiś nawiedziny ksiądz nazwał grzechem śmiertelnym.
O tym może kiedyś.....
Zaliczyłam wszystkie pierścienie!!!!!!
Koło życia zatoczyło okrąg!!!!
Dobra, trochę przesadzam z tym entuzjazmem i jeszcze okaże się zaraz że mój wpis jest bardziej epicki od ostatniej części z trylogii.
No niestety, do tej wielkiej chochli miodu jaką zapodałam wcześniej muszę dodać szczyptę dziekciu.
Nie wiem, ale ta ostatnia część, mimo że logiczna, mimo że wyjaśniająca wiele, mimo że nie epatująca przemocą, jakoś mnie osobiście rozczarowała.
Poznałam historię Golluma. Całą. Muszę przyznać ze zgrabnie wkomponowana, czytelna, bez zbędnego przedłużania i naruszania głównego wątku. Takie syntetyczne 300 lat w malutkiej pigułce o pysznym malinowym smaku. Oczywiście moja sympatia do tego exhobbita wyparowała, ale potrzebowałam do tego aż ponad 4 godziny ostatniej części. Nawet pierwsze zabójstwo nie było mnie jeszcze w stanie skłonić do zmiany mojej sympatii, dopiero odgryzienie połowy palca Froda podpisało na niego wyrok. Mam jednak jedno "ale" co do zbudowania tej postaci. Nie mogę już pisać że "kocham" ale mogę z czystym sumieniem nadal pisać że mimo wszystko podziwiam kreację Golluma upadłego i jego wewnętrznej walki nowego pierściennego sługusa z poczciwym hobbitkiem. Choć coś mi tu ewidentnie zgrzyta.
Dwie pierwsze części stworzyły w mojej głowie milutką postać do kochania i przytulania a tu zabójstwo z zimną krwią?...... Ktoś, kto widząc kawałeczek metalu, obojętne czy to pierścionek, zegarek rolex'a czy obrączka władzy, rzuca się przyjacielowi do szyi i bestialsko go zabija, nie może być dobrym człowiekiem. I nie kupuję wyjaśniania tego siłą oddziaływania biżuterii.
Po pierwsze i najważniejsze Sauron nie wyjawiał w tamtym czasie żadnej aktywności (a kompletnie nadaktywności) moc pierścienia nie mogła być taka obezwładniająca. Dodatkowo Gollum jest rasy hobbickiej, zatem mniej podatnej na jego magię (co udowodnili jego gatunkowi następcy) niż ludzie, lub jak Aragorn, ludziopodobni. Jakby tego było mało rządza świecidełka nastąpiła jeszcze przed kontaktem cielesnym. Dla mnie oznacza to że Gollum po prostu zabił kogoś dla bogactwa więc był od początku nędznym robakiem w swojej społeczności, a jeśli jeszcze pierścień w jakikolwiek sposób działał na niego w tamtej chwili, to był on nie tylko nędznym robakiem, ale jeszcze niezwykle słabym psychicznie nędznym robakiem rzezimieszkiem. I to nie pasuje mi do późniejszej kreacji takiego dobrodusznego, słodkiego, naiwnego potworka. Choć oczywiście nadal uważam, że pomysł na taką dwubiegunową postać skrajnie dobrą i złą jest zabiegiem fajnym (szczególnie dla aktora kreującego postać).
Tak sobie myślę, czy nie wystarczało zrobić go zabójcą przypadkowym. Popchniecie na kamień w trakcie szarpaniny, niecelowe zrzucenie z urwiska, złamanie karku o wiosło.... To nadal byłaby śmierć w walce o skarb władzy absolutnej, nadal powód by go wygnać, nadal powód dla postępującej degeneracji, ale większa wiarygodność dla tej czystej i dobrej strony Golluma.
Podoba mi się również, choć to pewnie zdecydowanie żeński punkt widzenia, że pomimo iż to w zasadzie część o samych wojnach i bitwach nie ma tu bezsensownej apoteozy zabijania. Nie ma sikajacej w stronę widza krwi, nie ma aż tak wiele fruwających ucinanych głów, rozczłonkowane kończyny nie walają się pod nogami bohaterów. Wszystko z umiarem.
Ze scen walecznych podobała mi się potyczka Legolasa z hiper mamutem. Zamiast bezsensownej przemocy inteligentny schemat punkt po punkcie jak powalić teoretycznie niepokonane.
Ne mogę też nie wspomnieć o zabawnym i zupełnie nieobciążającym fabuły wątku rywalizacji na zaliczanie orków pomiędzy wyżej wymienionym a krasnoludem Gimlim. Taki śródziemowy PlayStation dla tych dwojga.
Nie wiem czy jakiekolwiek znaczenie dla całego filmu miała historia końca Denethora -namiestnika państwa ludzkiego - poza oczywiście ukazaniem cierpienia z powodu straty syna w Drużynie Pierścienia (lepiej późno niż wcale?) ale dla mnie było to miłą odskocznią pomiędzy kolejnymi scenami walk. Na dodatek ciekawą odskocznią. Fajnie że się pojawił.
No i to by było na tyle dobrego, chyba.
Główny zarzut to ta wszechogarniająca szarość. Rozumiem, że to kontynuacja wycieczki z Shire i że skoro na początku było zielono to musi być ciemność bo im dalej w las......
Zrozumiałam również wagę oddziaływania pierścienia. Ale czy nie było jej za dużo? Wystarczająco sugestywny był kawałek poparzonej od łańcuszka szyi Froda. Jak na dłoni widać było ciężar i moc zła jaką musiał targać ten mały niziołek przez całe śródziemie - czyli jakieś ponad dziewięć godzin całej trylogii. Nie raz, nie dwa i nie trzy biedny Frodo musiał zamierać z tymi wybałuszonymi cudownie niebiesko wielkimi oczami i cierpiącą miną w poprzednich filmach. Po co jeszcze tutaj. Za dużo tego bólu wewnętrznego, za dużo.
No i ta droga.... niekończące się powulkanoczne przestrzenie po sam horyzont. Gdyby w drodze ten duet trafił jeszcze na atak mrówek mutantów, karczmę z rozrywkami, ruchomą jaskinię, dziurawy wąwóz, spotkał ciekawych tambylców, to coś by się tam zadziało a sama droga nie dłużyłaby się w nieskończoność. A tak..... nudy, ciemność, spękane usta i wieczny grymas wykrzywienia na Frodowym cierpiącym licu. Wypisz wymaluj droga krzyżowa z Pasji Gibsona.
I jeszcze jedna istotna rzecz.
Jakby się tak głębiej zastanowić, to ten cały caluśki cykl to dzieło szowinisty.....
Tak, tak.
Przyjrzyjmy się rolom kobiet, a dokładniej ich postaciom.
Po pierwsze nie ma ich wiele bo to w końcu mężczyźni A- rządzą światem, B-ratują świat.
Mamy fajną Arvenę - niebylejaką elficę, bo z samego królewskiego rodu. Chociażby jak każdy elf powinna znać elficką magię, ma bliższy elficki kontakt z naturą. Mogła być pomocna drużynie pierścienia, mogła być niezbędna. A jak widział ją rubaszny Pan Tolkien?
Płaczącą kluseczkę, która tak się biedna zakochała w ludzkim facecie że tylko tęskniła, płakała, płakała, tęskniła, aż z tej szlochającej miłości postanowiła zrezygnować ze swojej natury, swojego gatunku, swojej rodziny żeby stać się zwykłym ludzikiem. W imię miłości oczywiście.
Co w tymczasie robi jej ukochany? Walczy, przeżywa przygody, niszczy zło, sieje zagładę wśród orków by ostatecznie uratować świat i stać się jego władcą (w części ludzkiej oczywiście). Muszę tu również wspomnieć o wodzeniu na pokuszenie pewnego dziewiczego serduszka. I nie zdobywa się nasz bohater na odwagę i szczerość mówiąc że serce zajęte przez inną na wieki wieków, bo po co. Lepiej bawić się uczuciami naiwnej owieczki..... a może i jakąś bazę uda się zaliczyć...
Jest i druga elfica - Galadriela. Chyba jeszcze wyżej postawiona w ichniej hierarchii. I co? I pstro. Dziewczyna prawie w ogóle nie ma głosu. No dobrze że tam czasem wpadnie na obiadek Gandalf, to sobie dziewczyna w myślach z czarownikiem pogada.
No i mamy Eowinę - niby na pierwszy rzut oka waleczną, niezależną laskę. Taki wyjątek potwierdzający regułę. Wujcio mówi: zostań i umieraj trochę później z innymi kobietami i dziećmi, jak już zwycięzcy pijani swoim sukcesem (i dumni że nas wszystkich powybijali) będą was bić, gwałcić i poniewierać w nieskończoność, bo kto im wtedy przerwie, a ona przywdziewa zbroję, łapie niziołka na konia i jadą ginąć o wolność. I nawet tam walczy na tym polu bitwy i nawet tam staje do nierównego pojedynku z orkiem desperacko próbując uratować życie wujkowi. Ale jak się tak bliżej jej przyjrzeć.... No dziewczyna dość niestabilna, żeby nie napisać niedorozwinięta emocjonalnie. Ginie jej kuzyn, prawie brat rzecby można, bo się razem we dwoje na zamku wychowywali. Powinno dziewczę choć z tydzień żałobnie pochlipać i kuzyna wspominać a tu obcy dziad w pałacu się zjawił i dziewczynka cała jego. Co tam wuj opętany przez Sarumana, co tam jeszcze ciepłe zwłoki kuzyna w grobie, co tam prawie koniec świata, mężczyzna pojawił się na horyzoncie. A że 83 lata ma... kto by się tam przejmował. A że nic o nim nie wie...... czy to ważne. I lgnie do niego, jak ćma do żarówki, prawie mu miłość na okrętkę wyznaje, ba nawet gotuje i to tylko po to żeby dwie sceny dalej łapać się, niby przypadkiem, za innego w balkonowej scenerii. Wyjątkowo kochliwe dzieciątko. I lekko niestabilne.
No a na deser mamy Różyczkę Cotton. Wcześniej przedstawiana nam jako lubująca wstążeczki właścicielka loków pojawia się tylko po to by z pełnym i wiecznym uśmiechem na ustach rozlewać męskim niziołkom (w tym pierwszemu wcieleniu Golluma :) zauważyłam) piwa , a potem posłużyć jako maszyna reprodukcyjna dla Sama. Bo przecież hobbicik do życia codziennego wrócić musi, a co go na miejscu lepiej utrzyma niż dobre bzykanko zakończone czasem stworzeniem kolejnego niziołkowatego potomka.
:)
:))Gollum nigdy nie był poczciwym i jak to ujęłaś "czystym sercem" hobbitem, jeszcze przed znalezieniem pierścienia był złośliwy, podsłuchiwał innych i rozsiewał plotki, bo jak sama zauważyłaś na dobrego hobbita pierścień nie miałby takiego silnego wpływu, tu w zasadzie nie ma co wyjaśniać bo sama wszystko ładnie ujęłaśod początku miał w sobie potencjał na nędznego robaka. Nie rozumiem jednak dlaczego zrobiłaś z niego "przygarnij kropka" dość jasno i od samego początku jest pokazane, że to zły stwór i nie będzie miał skrupułów, aby odzyskać swój "skarb" bo żyje tylko dla pierścienia. Owszem Frodowi udało się wzbudzić w nim trochę sumienia i wydobyć jego lepszą stronę, dopóki Gollum nie musiał wybierać Frodo czy pierścień. No i fakt przy tym wszystkim budził litość czy współczucie, ale to jak współczuć psychopacie, którego życie skrzywiło, któremu nie było łatwo, ale który dalej będzie zabijał bo taką ma naturę. Tak ja to widzę.
OdpowiedzUsuńPrzejecie pierścienia, przez "przypadkowe" rąbnięcie na kamień albo walnięcie wiosłem? NIE, bo po 1) takiego przekłamania wypadków fani książki by nie przyjęli (a mieli siłę przebicia ale o tym potem) po 2) to by był filmowy strzał w kolano, jak pokazać, że pierścień ma złą moc i wolę? hym całkiem ładny podoba mi się ups przywaliłem ci z wiosła, nieee... widz musi widzieć, jak jest potężny. Poza tym właściwie jak się tak zastanowić to można uznać, że w zapamiętaniu walki Smeagol po prostu tak się zapędził, że sam nie wiedział kiedy udusił przyjaciela - inna sprawa ze się zbytnio nie przejął.
Ta szarość, ta wędrówka..Tak właśnie toczy się ta historia w książce, tak wyglądał Mordor, tu naprawdę nie można było upiększać:) Dodawanie niepotrzebnych przygód spotkałoby się z linczem na filmowcach:)) zresztą nie zapominaj że ekipa filmowa to ludzie z pasja do książki Tolkiena i starali się jak najlepiej tą książkę zekranizować.ag
No sam Gollum zrobił z siebie kropka do adopcji.
UsuńBędę bardziej święta od papieża i powiem iż zakładałam że Smeagol musiał być najczystrzego serca hobbitkiem żeby pokazać siłę i moc złego pierścienia który doprowadził do takiej degeneracji ;)
OK. Taka mądra i przewidująca nie jestem.
Ta walka dwóch skrajnie kontrastujących ze sobą osobowości w Gollumie mnie tak bardzo zmyliła. Aktor po prostu przedobrzył, bo każde dziecko wie że i kota można zagłaskać na śmierć a każdą jaskrawość przejaskrawić :P :P :P
A tak serio.
TO "panie" "wszystko dla pana" "mój skarbie" przynajmniej mi sugerowało osobę bardzo uległą i skromną. Walka ze swoim wściekłym alter ego dodatkowo podkreśliła małą wiarę w siebie, niską samoocenę, delikatność, słabość i kruchość. Dodaj do tego że ubogi, bo jedynie w skromnej przepasce na biodrach, służalczy i poddańczy sposób poruszania. Czy posiadacz takich cech może być zły?
I żeby tego było mało jeszcze biedak samotny, jedyny w swoim gatunku, sam samiuteńki. Przez dwie pierwsze części trudno zobaczyć tam psychopatę. Samotne coś, które w skrajnie posuniętej samotności dostaje świra i tworzy w głowie złego brata bliźniaka.
Może okazało się że ta subtelnie zagrana cwaniaczość i psychopatyczny spryt przez mało wysublimowaną i po prostu głupią widzkę został odebrany jako dobroduszność i dobroć.
A może zostało to nie do końca dobrze zagrane :) przejaskrawione :)
Po trzeciej części czyli retrospekcji z zabójstwem, gierkach z eliminacją Sama z trasy widać że to serduszko od początku szlachetne nie było i tu zgadzam się w 100% że do "kropka" daleko. Jednak dla nieczytelnych widzów Tolkienowskiej sagi przez dwa pierwsze filmy nie jest to takie oczywiste. Chyba że być nie miało.
Może to był celowy zabieg. w końcu na takich schematach buduje się dobre kryminalistyczne powieści. Pewnie jednak się tego nie dowiemy.
Oczywiście mając teraz wiedzę że Gollum jeszcze hobbitem będąc przejawiał już psychopatyczne zachowania mogę się zgodzić że jedynym słusznym wyjściem w walce o złotą obrączkę było zabójstwo z zimną krwią, ale na podstawie danych tylko z dwóch pierwszych części i bez książkowej podkładki (o złośliwościach, podsłuchiwaniu i plotach) wydawało mi się to zbyt radykalne i niepodobne do członka rasy hobbickiej.
Rozumiem że Mordor musiał być brzydki, szaro-czarny, najlepiej z gorącą lawą i dymiącymi gdzieniegdzie kraterami. Doceniam również że obyło się na przykład bez zielonych zwisających zewsząd glutów, klejących się siatek, czy charchania przez orków po których mogłyby się na ślizgać gołymi stopami hobbity. Ale można było mniej ten krajobraz eksponować. Przez tą brzydotę nie mogłam się nawet na chwilę skupić na pięknie Helmowego Jaru ( o ile jest to ten piękny biały zamek z całym królestwem). Pewnie niezbędne dla całego filmu były te psychologiczne dywagacje Froda i Sama i przedłużająca się w nieskończoność droga do samego centrum, choć przyznam że sam ostatni etap - od ostatniej górki na której miała miejsce wymiana zdań pomiędzy niziołkami a już klękaniem nad kawową przepaścią minęła mi nadspodziewanie szybko (i dzięki bogu) to i tak było tego zbyt dużo. Nie mogli oni gadać w miejscach gdzie choć mech rośnie czy inna roślina. Umówmy się ork może nie człowiek ale jeść też coś musiał.
Hymmm nie powinno się komuś mówić co powinien, a co nie zobaczyć w filmie i jak powinien to odebrać bo każdy ma prawo do swoich subiektywnych uczuć. Dla mnie zapewne z powodu większej wiedzy o historii aktor grający Golluma spisał się mistrzowsko ukazał wszystkie odcienie tej postaci i zrobił to w zgodzie z książkowym pierwowzorem. Po dwóch wieżach chodziły opinie, że był najlepiej zagrana postacią! :) Co do wyglądu Mordoru to trudno tu się spierać:) ale podejrzewam że Orkowie raczej nic nie hodowali już raczej prędzej kanibalizm się szerzył :)
UsuńTo piękne białe miasto to Minas Tirith stolica Gondoru, Helmowy Jar to warownia ich sąsiada Rohanu - tego ludu od koni - ale to już tak na dużym marginesie.
I też na dużym marginesie. Tak mi przyszło do głowy że jakie musiałoby być zaskoczenie Tolkienowskich miłośników gdyby w filmie zobaczyli taka scenę jak gdzieś w tle kilku orków z haczkami stoi w zagonie z dyniami, gdzieś równie daleko rządek kolejnych z konewkami podlewa marchewki a w pierwszym tle Sam z Frodo kroczący na wielgachnych zarośniętych paluchach pomiędzy rzodkiewkami żeby ich nie zdeptać :D
UsuńDobre:) bo fakt co oni jedli?! ag
UsuńZ postaciami kobiecymi u Tolkiena nie ty jedna masz problem. Ale po pierwsze nie zapominajmy, że Tolkien wzorował WP na staroangielskich etosach pełnych przygód herosów, bohaterów i smoków, tam bohater wyruszał na wyprawę zabijał smoka i wracał do wybranki serca, która wiernie czekała w domu. On sam dżentelmen postrzegał kobiety jako istoty szlachetniejsze i czyste, a że WP to opowieść o wojnie trudno się dziwić że postaci kobiecych jest tak mało, ale za to jakich! Galadriela była jednym z najpotężniejszych ówczesnych istot, miała nadprzyrodzone moce, rządziła i dbała o poddanych w swoim kraju, zasiadała w Białej Radzie, która troszczyła się o całe Śródziemie!! Nie miała głosu?! Wszyscy się z nią liczyli, to ona niejednokrotnie pomaga, cały czas majac baczenie na czające się zagrożenia! Tzw Top of the Tops trudno jednak wymagać aby taka postać włóczyła się po lasach Śródziemia i biła z orkami. Arvena w książce ledwo co wspomniana.. w filmie sama wyrusza na poszukiwanie Froda i Aragorna, sama ratuje rannego Froda przed 9 Nazgulami (nie chlipiąc przy tym jak kluska) do tego moce uzdrawiana, jasnowidzenia i przy tym wnuczka Galadrieli, córka Elrona najbardziej królewskiej krwi w całym Śródziemiu. W początkowym scenariuszu jej postać mieli nawet umieścić w bitwie o Helmowy Jar, ale fani podnieśli taki protest, że musieli odpuścić. No i jak silnej woli trzeba aby postanowić o swoim losie to co ona postanowiła nie wiedząc kto wygra wojnę. Hym jak dla mnie nie zawsze silniejszy bohater to ten z meczem w dłoni.. A nie rozpłakać się (RAZ) kiedy ojciec prosi aby ze względu na miłość do niego poświęciła miłość do Aragorna?! No common...
OdpowiedzUsuńNo i w końcu Eowina zdawałoby się że ta w końcu Ci dogodzi:) Ale nie...
Ok a więc postawmy się na chwile na jej miejscu: król - jej wuj jest zniedołężniałym starcem, którym manipuluje obślizgły gad mający na nią ewidentnie ochotę. Co sługus szepnie królowi być musi, bo w końcu król rządzi.. Kraj jest w stanie wojny z nieustalonym jeszcze jasno agresorem, przyszłość bardziej niż niepewna, ona sama choć serce rwie się do czynu i do miecza zmuszona jest do białogłowej uległości, jedynych obrońców traci: kuzyn poległ w bitwie, barta wygnano - nie jest dobrze. Czy tak trudno się dziwić że ulga, podziw i młode serce tak szybko oddała przystojnemu charyzmatycznemu wojownikowi, który ja rozumie i nie traktuje jak idiotki??EE chyba nie. Bo w końcu na kim miała wcześniej oko zawiesić? Pierwsze zauroczenie:) No ale nie przesadzajmy że tak szybko zmienia obiekt uczuć owszem w filmie czas trochę szybciej wydaje się płynąc, ale w książce było go więcej na zapoznanie się z Faramirem i poukładanie na nowo złamanego serca po pierwszym rozczarowaniu :)) Co do Różyczki to trudno ją tu w tym szeregu wymieniać, ale mozna docenić fakt, że jest potacią do której cały czas wzdycha Sam i do której wraca by założyc rodzinę- trudno tu jej cokolwiek zarzucić:) Ogólnie same szlachetne, wzniosłe i silne postacie żeńskie, samodzielnie podejmujące decyzje i konsekwentne w działaniu nie pozbawione odwagi w obliczu walki, ani jednej piorącej swojemu wojowi skarpetki i masującej stopy. Jak dla mnie taki stosunek do kobiet jest bardziej niz satysfakcjonujący :)) ag
No dobra, mam uwierzyć w to, że facet któremu udało się napisać aż 11 książek o jednym głupim pierścieniu który nie czaruje, nie mówi, nie walczy, ba nawet nie szczeka, po prostu wisi sobie na łańcuszku, chowa w kieszeni, czasem tylko wpada przez przypadek na palec. Facet, który przy okazji pisania tych książek, jako taki drobny bonusik wymyślił cały język elficki z gramatyką, ortografią, odmianą przez przypadki, czasowniki, liczby, osoby, we wszystkich możliwych czasach, trybach biernych, czynnych i nadczynnych był tylko na tyle kreatywnym żeby tak kurczowo trzymać się tych staropoglądowych angielskich etosów gdzie "hero" jest rzeczownikiem, osobą pierwszą, liczby pojedynczej, rodzaju tylko męskiego?
UsuńZ taką wyobraźnią trudno mi jakoś w to uwierzyć. Chłop po prostu wierzył że nigdy nie nastanie era spicegirls a jednynie backstreetboys i take that.
Z tą szlachetnością i czystością kobiet wedle autora, to z mojego punktu widzenia też bliżej mi do porcelanowych laleczek. Czysto i szlachetnie siedź, stój czy leż na półce ale nie daj boże dotknąć bo jeszcze uszkodzisz. Ich wersja w XXI wieku - leż, pachnij i czekaj na męża biznesmena w domu :)
W sprawie Galadrieli - rękoma i nogami odpisuję się pod tym że tak wysoka w randze i stanowisku członkini Białej Rady nie powinna absolutnie latać po lasach jako ochrona nienajbystrzejszego przedstawiciela rasy hobbickiej. Jednak w obliczu bitwy ostatecznej z Sauronem i wszystkimi czarnymi mocami jej obecność byłaby jak najbardziej na miejscu i zdecydowanie pożądana. Jakby nie patrzeć to bitwa o być lub nie być dla całego śródziemia (czegoś, czym współrządziła) łącznie z fauną i florą, co również jest bliskie sercu elfa.
Czyż nie trzeba być pozbawionym wyobraźni żeby wysyłać zwykłych ludzi, najbardziej zwyczajnych ze wszystkich gatunków, na nierówną walkę z mocami i magią bez planu awaryjnego czy innego konia trojańskiego? Dobrze że chociaż ten biedny staruszek Gandalfik raz na jakiś czas mógł wesprzeć ich odrobiną magii. Bo bez tego marnie to by wszystko wyglądało....
No to ja chyba przespałam część wątków Arveny.... Szuka, ratuje, ulecza? No widziałam ją klęczącą nad Aragornem, ale myślałam że to majaczenie rannego. Z tym jasnowidztwem to u niej tak dobrze jak u mnie z zasięgiem sieci komórkowej. Niby jest, a jak przychodzi co do czego to albo zanika, albo się urywa w najmniej odpowiednim momencie. Mogłabym się też przyczepić do tej wewnętrznej siły co niby silniejszym orężem od machania mieczem, najlepszą miarą bohaterstwa i odwagi.
Jeżeli dla dziewczyny, o przepraszam, wnuczki najpotężniejszej z potężnych, córki królewskiej czyli następczyni tronu i elfich poddanych, ważniejszy jest zew hormonów i głupi często poryw serca od królewskich obowiązków i odpowiedzialności za setki istnień. To ma być oznaka siły?
Zrezygnować z własnej miłostki, nie dać się złamać własnej chuci i erotycznym marzeniom o gorącym seksie z niedomytym hero, odrzucić te przyziemne przyjemności dla swego ludu, dla innych ludów, dla całego Śródziemia to jest dopiero siła, to jest prawdziwy heroizm i poświęcenie przez wielkie H i P. A co robi ona? Pozbawia swoich ludzi, swoich poddanych, jakoby swoje dzieci, potężnej uzdrawiającej, jasnowidzącej i opiekującej się nimi matki żeby pobzykać swojego wybrańca serca przez jakieś zapewne 20-30 lat. Heroizm najwyższej próby :P
UsuńNo Eowina i tak z tej całej grupy jest mi najbliższa. W końcu mogła upaść jeszcze niżej i zamiast choć próbować uczyć się władać mieczem i marzyć o polu bitwy, mogła zamknąć się w swoich komnatach i skrycie szyć ubranka dla lalek Barbie ;). Jednak znów mogę dodać swoje "ale" na powyższą mowę obronną.
Pierwsza sprawa która głęboce mnie zastanawia to ten zniedołężniały król-wuj. Ewidentnie ta jego zniedołężniałość była efektem magii zatem dziewczyna powinna to zauważyć. Dlaczego nic z tym nie robiła. Zamiast pisać do Rady starszych, szukać nowych kontaktów czy nawet wsiąść na konia i jechać gdzieś w poszukiwaniu pomocy Gandalfa czy innych dziewczyna siedzi w pałacu i patrzy na to wszystko bez żadnej reakcji.
Druga sprawa - obślizły gad. Skoro facet miał na nią ochotę trzeba było to wykorzystać. Flirtowac, kokietować, czarować, a w odpowiednim momencie przyprawić romantyczną kolację grzybkami czy innym skrzekiem żaby, żeby chłop ducha wyzionął a ona przejęła władzę nad wujem więc i królestwem. To byłby czyn dużo większy niż zabicie nawet 20 orków. Czyn godny następczyni tronu czy chociażby zastępstwa na tronie.
No i nikt chyba nigdy nie traktował jej jak idiotki. Jako słodkie dziecięcie, uległą białogłowę, niedojrzałe pacholęcie, delikatną laleczkę i owszem. Ale to samo ma od Aragorna. Taki słodziutki pączuszek próbujący niezdarnie dojść przez żołądek do męskiego serca, ale na tyle delikatny, bezbronny głupiutki że nie jest jej w stanie powiedzieć, że zupa była za słona żeby jej nie złamać, doprowadzić do łez czy, pójdę krok dalej, próby samobójczej. Facet ewidentnie nie brał jej na poważnie i nie traktował jako partnera do rozmów.
No a sama Różyczka czyż nie mogła skoczyć Samowi, bohaterowi powracającemu z misji ratowania świata, w ramiona ze słowami mój ci on, żadnej nie oddam. Nie. Stała poczciwina za barem, marząc w skrytości ducha ze się nią facet zainteresuje.
I są to jedynie zarzuty tylko do Pana Tolkiena - mało kreatywnego, wzorującego się prawie 1:1 na typie staromodno-dawnej literatury angielskiej.
Jest jeszcze reżyser i jego ujęcie naszych małobohaterskich bohaterek.
UsuńI tak Gaadriela, jakby wzorując się na słynnym zdjęciu Kingi Rusin z własnego ogrodu podpisanym #Siedzę&myślę ta bohaterka dla odmiany stoi & myśli. Może i miała piękną garderobę na miarę oskara za kostiumy, ale stojąc wiecznie na tym swoim balkonie wpatrując się ciągle w ten sam punkt, prawie nieruchliwa - co w szczególności elfowi, a już elfowi królewskiemu, nie uchodzi. Patrząc na nią nie widzę ani grama przedsiębiorczej, przejmującej prym, czy chociaż wykazującej jakąkolwiek aktywnosć pani prezes Białej Rady. Co najwyżej przygniecionej wiedzą, czy widzeniami kobiety, wyssanej z życia u kresu swoich możliwości fizycznych. I uprzedzając kontrargumenty :P - nie musi kobieta skakać z łukiem po drzewach - ale niechby wykazała odrobinę temperamentu stosownego do jej pozycji w tamtejszych społeczeństwach. Tchnęła życiem i pokazała zaangażowanie. A tak wygląda jakby uciekła ze szpitala psychiatrycznego na pełnym działaniu leków uspokajająco-tłumiących.
Arvena - no cóż, oprócz tego co zostało już napisane przeszkadza mi ta scena po koronacji Aragorna kiedy to dumna następczyni efiego rodu jak ten podlotek chowa się za chorągiewką żeby z pełną nieśmiałością i spuszczonymi oczętami stanąć przed majestatem jakiegośtam głupiutkiego ludzkiego króla, który umówmy się, bez elfiego wsparcia jej ojca w postaci ukutego na nowo miecza (ten od władzy nad armią nieżywych) poległby w walkach o ten Helmowy Jar i dawno wąchał już kwiatki od korzenia, i czekać z pokorą czy jednak weźmie w ramiona czy nie godna już go będzie. Przecież to była królewskiego rodu elfica!!! Elfica z nadprzyrodzonymi darami. Dumna kobieta. Jeszcze w łeb powinien od niej dostać, że ją zostawił dla korony i stanowiska. Trzeba było zapakować się na ten statek i odpłynąć razem z nią w siną dal a nie pchać się do władzy i tytułów.
Dziwne że Tolkien sam nie zapisał mu tak wielce honorowego zadania, godnego tylko największych herosów (tak, jestem złośliwa :)) by poświęcił królewskie tytuły oraz może królewskie życie krocząc za wybranką swojego życia.
I już kończąc ten feministyczny wątek - też trudno mi kupić argument że Jackson chciał przemycać żeński pierwiastek w ten testosteronowy, bajkowo szowinistyczny świat ale ze względu na książkowych fanów musiał się z tego wycofać.
Legolasa do Hobbitów wprowadził - i nie bał się rozbieżności z książką.
Mało tego, wprowadził pierwszą, zupełnie satysfakcjonującą mnie postać Tauriel - mądrej, inteligentnej dziewczyny, która zna swoją wartość, która kiedy trzeba umie przeciwstawić się królewskiej ignorancji czy nawet głupocie,
Można? Można.
:)
To nie będzie dalszej wymiany opinii :((...?
OdpowiedzUsuńjest jest :)
Usuńtylko że ta wymiana robi się dłuższa od samego posta :)