no zdecydowanie nie tutaj na tej ziemi.
Po stokroć, po tysiąckroć i po raz milionowy odpowiem - nie tu.
I nawet nie będę próbowała silić się na zachowanie pozorów dziennikarskiego obiektywizmu.
Mam to w dupie. Po stokroć, po tysiąckroć i po raz milionowy.
Mojego malutkiego, biednego kotka znów dotknęła WIELKA niesprawiedliwość, ból i życiowa katastrofa. Ale nie tylko przecież o niego tu chodzi (choć nie ukrywam, że jest mi tak bliski, że jego obecny stan doprowadził mnie do łez).
Dzisiaj w powietrze wyleciało prawie 300 osób. Dumne matki ze swoimi niemowlakami w ramionach, szczęśliwi ojcowie, wesołe, radosne dzieci, które na pewno nie zasłużyły na taki los. Zginęli też single, przed którymi było do ułożenia i zorganizowania całe życie.
I niech nikt nie próbuje mi nawet nawijać o boskim planie, bo słyszałam kiedyś jakże debilną teorię, że "teoretycznie przedwcześnie" z tego świata zabierani są przyszli źli ludzie.
Co to musiałaby być za misterna akcja żeby w jednym samolocie, w tak rozległym przedziale wiekowym zebrać samych 300 przyszłych łotrów i likwidując ich uratować świat??!!
Więc przerwano życie trzech setek ludzi tylko dlatego że:
po pierwsze, jakiś debil, który najwyraźniej ma kompleks małego penisa, fotografując się półnago na koniu wymyślił sobie powrót mocarskiej carskiej rosji bez względu na koszty i konsekwencje. I zupełnie nie istotne jest to, czy to było jego zlecenie, jego separatyści, czy nawet tylko jego sprzęt dostarczony, wykarmionym na własnej piersi banałami, frazesami i mrzonkami oszołomom. Już jednego takiego zakompleksionego zna historia i historia też wie, że skutki tych urojeń liczone były w milionach - i wcale nie mam tu na myśli pieniędzy.
po drugie, co jest konsekwencją pierwszego, dlatego że światem rządzi pieniąc i dupy. Tym razem, już bardzo współczesna historia pokazała, jak "wielcy" tego świata okazali się malutkimi, płochliwymi, wszami, okrętowymi szczurami, podkulając ogony przed oszołomem w obawie o utratę brudnych ruskich euro zasilających budżety ich państw przez oszczyknięte, napompowane i pocięte do granic możliwości oligarchijskie puste lampucery.
Bo czymże jest życie 300 osób, wolność i niepodległość małego głupiego państewka gdzieś na końcu świata w porównaniu z prestiżowymi dyplomatycznymi podróżami zagranicznymi rządowymi samolotami, błyskiem fleszy, zainteresowaniem reporterów i wszechogarniającym blichtrem na unijnych szczytach odbywających się w najdroższych hotelach.
Spokojnie, będą focie (może nawet sweet focie- nie byłabym zbytnio zaskoczona), będą uściski dłoni, będą nadzwyczajne konferencje w nadzwyczajnie drogich miejscach, będą kolacje i ...... pierdol*****e, które jak zwykle do niczego nie zaprowadzi.
Ba, pójdę dalej i przepowiem specjalną mszę w Watykanie, prowadzoną przez samego Franciszka, za dusze zmarłych tej katastrofy, gdzie po raz kolejny pierwsze damy będą miały okazję, na forum światowym, z udziałem międzynarodowej prasy, zaprezentować się w konkursie na najbardziej wymyślnego żałobnego toczka, lub najdroższą mantillę czyli żałobną firankę w stylu hiszpańskim.
Durny lud będzie miał widowisko (łącznie z pokazami ostatnich kolekcji), a "wielcy" nie robiąc nic utrzymają swoje stołki, przywileje i kasę.
A ten na górze siedzi i siedzi i NIC.
Wcale nie musi być tak globalnie...
wejdźmy na własne, ciasne podwórko. I znów nawiążę do Pana X, któremu 50 tysięcy nieodprowadzonego podatku do uregulowania po cichu to pryszcz (szkoda, że pryszczem nie było w terminie w którym ten podatek należało uiszczać), któremu zegarki po 30 tysięcy do drobny dodatek do garderoby, o którym nawet się nie pamięta, a matka niepełnosprawnego dziecka za 12 tysięcy rocznie ma żyć, rehabilitować i być jeszcze szczęśliwą.
Wspomnijmy o innych posłankach, które przecież nie tak dawno, w zasiszu służbowych pokoi hotelowych rozdawały partyjne stanowiska i bynajmniej nie dla zmniejszenia poziomu bezrobocia, nie dla uproszczenia prawa które miało przecież ułatwić życie istniejącym i zachęcić przyszłe firmy do działania czyli zatrudniania czyli polepszenia bytu szaremu człowieczkowi.. Bo nie człowiek się przecież liczy, a następna kadencja, uposażenie, dodatki, komisje jako kolejne źródło dochodów, zaproszenie do "kawy na ławę" "gościa poranka" "loży prasowej" "kropki nad i" "gościa wydarzeń" i każdej możliwej stacji radiowej na dzień dobry bo nowy kolor włosów, nowy zarost, sweterek polowy czy nowy kostium też trzeba pokazać.
Co jest niezwykle smutne, to tej niesprawiedliwości wcale nie muszę szukać w polityce.
Kiedy akurat w Polsce każdego roku pojawia się ponad 150 tysięcy nowych "posiadaczy" choroby nowotworowej zamiast finansować badania nad skutecznymi lekami firmy wolą inwestować........
w nowy cud marketingowy - blogerki modowe !!!!!!!!!
Po co wydawać kasę na próby uratowania setek istnień, jak można naładować darmowymi ciuchami szafę papierowej kukły która w głowie ma tyle mądrości co żaba w postaci kijanki (nie wiem czy można nazwać to stadem embrionalnym). W zasadzie koszt produkcji takich ubrań jest "centowy", bo ileż kosztuje pracą małych indyjskich, chińskich czy koreańskich rączek, a sweterek, sukienka czy marynarka mogą pojawić się w towarzystwie torebki od channel czy lubotin'owych szpilek na blogu pozbawionej wszelkiego wyrazu twarzy, o przebłyskach inteligencji nawet nie marzę wspominać, pustej, niewnoszącej nic do życia i świata lalki.
Więc co roku umierają, mądrzy, fajni, zabawni, młodzi, dzieciaki, niemowlęta a "Public" czy inna "Honda"(prawdziwe nazwiska zostały zmienione) wrzucają na fb fotki z butelką szampana za 600 złotych mocząc tyłki w hotelowych basenach.
A ten na górze siedzi, siedzi, siedzi i...... nic.
I na końcu jest kotek.
Taki malutki, drobniutki sierściuszek. Wyrzucony gdzieś w zimną piwnice zaraz po urodzeniu, straszony i maltretowany przez ambitne pokolenie rówieśnic pustaczków-szafiarek. Wykastrowany, dla bezpieczeństwa rujnych kotek z sąsiedztwa, dla niepowiększania populacji niechcianych sierściuszków. I ten biedny kocurek, który nikomu krzywdy nigdy nie zrobił, doświadczany tak brutalnie przez los, choć spokojnie mogę wymienić to na "ludzi" traci jeszcze ogonek. Bo durna właścicielka postanowiła dokarmić innego porzuconego kota, któremu, jak tym szafiarkom, politykom, managerom (bo celowo ich wcześniej ominęłam) i innym gadom w dupie się poprzewracało i w ramach walki o przywództwo zmasakrował koteczkowi ogonek. Jedną jedyną rzecz, która przynosiła mu tyle radości.
Świat jest do dupy, a i z tym na górze jest kolejny powód do oziębienia już i tak lodowatych stosunków. I na przyszłość niech się nie zabiera więcej za tworzenie czegoś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Bo za jego brak kompetencji cenę płaci biedny kotek, rodziny ofiar ataku na samolot, czy miliony niesprawiedliwie doświadczonych przez życie.
zdecydowanie się choć z ogromnym smutkiem musze się zgodzić z całym artykułem DG
OdpowiedzUsuńW zasadzie złościć się i frustrować na głupotę, chciwość, chamstwo (można to dalej wymieniać) to złościć się, że niebo jest niebieskie... Człowiek jako gatunek chyba ma to po prostu w genach... smutne jest to, że zawsze ci na stołkach rządzących patrzą tylko na własne tyłki, a ci trochę niżej patrzą na tych, co patrzą na własny tyłek: bo jak nie to będą tą szarą masą, która ponosi wszystkie konsekwencje tego, co wymyśla ci co patrzą tylko na własne tyłki... Zaintrygowałaś mnie tym kotem, o co chodzi? nie do końca zrozumiałam, dlaczego obcieli mu ten ogonek? ag
OdpowiedzUsuńDexterek został dotkliwie pogryziony przez Kajtka - kota któremu okazaliśmy serce, współczucie, odrobinkę czułości i kasę na wybudowanie zimowego domku - tak dotkliwie, że przegryzł mu rdzeń kręgowy tuż przy ogonku. Zaczęła się martwica i ogonek amputowano. Razem z odwagą, równowagą, możliwością skakania na wysokości i zeskakiwania nawet niskiego poziomu.
UsuńWygląda na to, że dobro niekoniecznie powraca, a okazywanie współczucia i empatii może bardzo dużo kosztować.